czwartek, 12 czerwca 2014

#8 ZAWALIŁAM

Porażka - znowu równo 55 kg. Za dużo sobie pofolgowałam i nie poćwiczyłam w poniedziałek ani wczoraj. We wtorek tylko 8 min abs. Jest to bardziej niż porażka. Potrzebuję mocniejszego kopa w dupę, ponieważ zostały mi niecałe 2 miesiące. Muszę wziąć się w garść. BŁAGAM - POMOCY... potrzebuję ostrej krytyki..
Była to chwila zapomnienia, słabości, braku samokontroli.. muszę wrócić do normy. Ale najgorsze jest to, że wychodzę z domu i wracam czasami koło 21 dopiero więc jakim cudem ja mam jeść coś zdrowego lub cokolwiek jeść? Dzisiaj - zjadłam lody - 2 bajki, 1 big milk i deser lodowy z bitą śmietaną, startą białą czekoladą i truskawkowym sosem, bułkę z szynką, duużo chrupiących kąsków, kilka ciasteczek i żelków. Ostatnio też zjadłam trochę chipsów. Zaczyna się znowu podjadanie - coś strasznego. O nie.. Idę zaraz ćwiczyć i od jutra liczę kalorie. Poza tym - DUŻO DUŻO WODY.

sobota, 7 czerwca 2014

#7

Dzisiaj wstałam, umyłam głowę, wyszykowałam się i o 13 wyszłam. Przedtem zjadłam 2 kawałki arbuza. Byłam w mcdonaldzie - wypiłam nowość - iced fruit smoothies - całkiem dobre. Później byłam na mieście, a potem w galerii i przed 19 byłam w domu i zjadłam paczkę ciasteczek belvita. Później tak przed 20 wyszłam  i po 21 wróciłam. Więc ogólnie prawie cały dzień na nogach.
śniadanie - 2 kawałki arbuza - około 60 kcal
obiad - smoothie - 190 kcal
kolacja - 220 kcal
razem - 470 kcal
Zmusiłam się trochę do tych ciastek, bo później byłabym bardziej głodna niż teraz. Mam straszną ochotę na mcdonalda, pizze czy kebaba. Mniam.. Ale nie. Muszę się powstrzymać. Dzisiaj strasznie dużo chodziłam więc może i na wadze się coś zmieniło. Nie powinnam już dzisiaj nic zjeść i tak zrobię. Postanowiłam również, że jutro nie zjem śniadania, ani kolacji tylko kawałek tortu, żeby nie było nikomu przykro. Cieniutki plasterek. Może się później skuszę na ciasteczka, ale tego jeszcze nie wiem. Nie mogę już nic dzisiaj zjeść, ponieważ jest już za późno - 21:40. Również jutro mam plany, żeby znowu chodzić, więc muszę mieć siły. Wczoraj strasznie mi się nie chciało ćwiczyć, ale jak juz zaczęłam to jednak skończyłam - widocznie się już przyzwyczajam. Pewnie w poniedziałek zrobię sobie jeden dzień przerwy, ponieważ po wycieczce będę padnięta. Muszę dzisiaj wytrzymać i nic nie jeść. Trzymajcie kciuki :*

[edit]

53.2 KG ! Przed chwilą się zważyłam i normalnie aż nie wierzę ! jestem coraz bliżej ! Tak niewiele do 52 kg.. I ukochana paczka sunbitesów <3 Ale i ta !k będę je musiała jeść cały dzień, bo nie mogę mieć, aż tak strasznie wysokiego bilansu - jedynie jakiś jogurt zjem może. Możecie być dumne

piątek, 6 czerwca 2014

#6

Ogólnie totalnie nie jestem dumna z dzisiejszego dnia, ponieważ obiecałam sobie, że nic nie zjem w McDonaldzie ale wyszło inaczej... Skusiłam się na 2 for u...
śniadanie - dwie paczki ciastek belvita - ok. 440 kcal
obiad - cheeseburger + frytki - 305 kcal + 240 kcal
kolacja -  0 kcal
razem - 985 kcal
przesadziłam, ale chodziłam jakieś 3-4 godziny po sklepach i jeszcze będę dzisiaj ćwiczyła. Mam nadzieję, że to spalę. Całe szczęście waga mi nie podskoczyła i jest tak jak było. Mam większe wątpliwości. Dość wkurzające jest to całe gadanie, że jestem chuda itd. chociaż nie jestem. Przez to tracę motywację - np. dzisiaj - taki jeden chłopak powiedział, że wcale nie jestem chuda tylko wręcz fajna - przez to mówię sobie " a co mi tam " i zjadłam tego cheeseburgera i te frytki.. Nie wiem już co mam robić. Tak niewiele przede mną.. Dzisiaj wyszłam z domu przed 8, a wróciłam koło 21 więc nie miałam czasu na wypicie np. herbaty. Ostatnio bardzo dużo piję czerwonej i zielonej.
Muszę się wam pochwalić - wczoraj miałam gigantyczną, wręcz straszną ochotę na sunbites'y. Nie wiem zupełnie jakim cudem, ale ich nie zjadłam. Wczoraj samokontrola była śliczna, a dzisiaj tragiczna.
W poniedziałek mam wycieczkę jednodniową do Poznania. Znacie jakieś sposoby na unikanie mcdonalda? Jakie jedzenie radzicie zabrać na wycieczkę?

czwartek, 5 czerwca 2014

#5

Rano zrobiłam sobie do szkoły koktajl truskawkowy. Możecie nie być ze mnie dumne, ale zjadłam kawałeczek 3bita od koleżanki. Waga taka sama, ale mam nadzieję, że jednak jeszcze schudnę.
śniadanie - koktajl truskawkowy - jogurt naturalny(63 kcal), cztery truskawki (ok. 10 kcal), łyżeczka cukru (20 kcal) + kawałek 3 bita ( ok. 50 kcal )
obiad - owsianka z malinami fitella ( 182 kcal )
kolacja - warzywa na patelnię (ok. 256 kcal)
razem - ok. 581 kcal
hmm.. mniej niż wczoraj, a to dobrze. Strasznie uważam z tymi kaloriami.
Jeżeli chodzi o ćwiczenia to ćwiczę regularnie i to co już wspominałam.
Jestem szczęściarą, że nie kręci mi się w głowie ani nic z tych rzeczy - czuję się zupełnie normalnie i mam takie same siły jak przedtem - i tak zjadałam mało, ale za to baaardzo kalorycznie.
Nadal mam myśli, że jest ok, ale po prostu jak ubiorę jakieś np. fajne szorty to już nie jest ok. Nie podobam się sobie i nadal chce schudnąć 4 kg.
Kupiłam dzisiaj soczewki - mam dość tych okropnych okularów, które i tak zakładam tylko na wybrane lekcje.
Wezmę teraz kąpiel w płatkach piwonii i zrobię coś dla siebie. Mam zamiar oczyścić się ze złych myśli i odpocząć. Muszę być totalną optymistką. Później obejrzę jakiś film, a potem odrobię zaległości z polskiego i pouczę się na kartkówkę z matmy. Już jutro piątek ! Strasznie te dni szybko mijają. Jeszcze chyba zjem pół grejpfruta ( ok. 50 kcal ), a następnie spalę wszystko ćwicząc. Trzymajcie kciuki ! :*

środa, 4 czerwca 2014

#4

Jestem tak podekscytowana, że aż muszę napisać.. Zjadłam później tylko odrobinkę słonecznika, a następnie poćwiczyłam to co zwykle. Weszłam przed chwilą na wagę i co widzę?  53,8 kg ! Czy to możliwe, że w tak krótkim czasie mogłam schudnąć 2 kg? Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jest to znakomita wiadomość, ponieważ przede mną jeszcze tylko 4 kg. Teraz pewnie będzie ciężej schudnąć, bo liczę się z tym, że na początku szybciej spadają kilogramy, a później jest gorzej. Mam nadzieję, że dam radę i wytrzymam, żeby zobaczyć magiczną "4" z przodu. Muszę też przyswoić się z myślą, że nie będę mogła wrócić do dawnego żywienia się tylko czasami jeść to co lubię. Akurat utrzymywanie wagi spokojnie mi wychodzi, ponieważ potrafiłam mieć tą samą wagę nawet z 3-4 miesiące ( później przytyłam 2 kg ). Wiem, że dla niektórych to co piszę jest śmieszne, albo uważacie że przesadzam, ale ja zawsze chciałam być szczupła a patrząc na siebie po prostu tego nie widzę. Uszczęśliwię siebie schudnięciem, a to chyba dobrze, bo wydaje mi się, że każdy chciałby być szczęśliwym. Moja waga mnie ogranicza w wielu sprawach - przede wszystkim wstydzę się swojego ciała. Niektórzy mówią - inni mają gorzej, ale ja zazwyczaj odpowiadam - a inni lepiej. Mam swoje określone cele i MARZENIA, które zamierzam spełnić.
Najbardziej denerwuje mnie to, że łatwo mogę zrezygnować albo tak patrzę i patrzę i myślę sobie " nie jest źle " i w tym momencie zazwyczaj się poddaję. Ale jak patrzę na kogoś innego i na siebie to mam ochotę się popłakać. Moim największym problemem są nogi. Gigantyczne uda i brzydkie łydki. Muszę zacząć ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud. Któraś z was takie ćwiczyła/poleca jakieś? Brzuch muszę dalej ćwiczyć, systematycznie, ponieważ na wakacje wyjeżdżam do Bułgarii i chcę sobie zrobić kolczyk w pępku. Nic nie wygląda lepiej od płaskiego brzucha, ciemnej opalenizny i pięknego kolczyka.
Czuję się nie do końca szczęśliwa.

#3

Miałam dzisiaj sprawdzian z historii o którym kompletnie zapomniałam. Całe szczęście coś tam kojarzyłam i mam nadzieję, że dostanę chociaż 3.
A jeżeli chodzi o moją "dietę" to zjadłam tyle ile zjadłam : 
śniadanie - niecała paczka ciasteczek belvita - ok. 200 kcal
obiad - szklanka makaronu świderki, jogurt naturalny, 3 truskawki - 134 kcal + ok. 150 kcal + ok. 5 kcal = 289 kcal
kolacja - jogurt typu greckiego z malinami + 3 kromki pieczywa lekkiego - 78 kcal + 3 * 25 kcal = 153 kcal
razem = 642 kcal
Nie jest źle, wydaje mi się, że to dobry wynik. Miałam dzisiaj wf, ale on wyglądał dość tragicznie - najpierw rozgrzewka, która nie była zbyt męcząca, a później siatkówka, w której jedynym ruchem jest chyba tylko zmiana boiska. ( ja się w miarę starałam ) Ale to nie koniec dnia - jeszcze później poćwiczę to co zwykle czyli 8 min abs + 60 brzuszków i 8 min buns. 
Jestem również dumna, bo potrafię zapanować w miarę nad jedzeniem. Zobaczyłam dzisiaj otworzoną paczkę chipsów - wzięłam jednego i zaczęłam wąchać. Wyobrażałam sobie, że tak naprawdę to jest okropne. Wiem, to dziwne, ale pomogło i nie zjadłam tego chipsa. Ale miałam myśli " przecież to tylko jeden, nic ci się nie stanie ", które udało mi się pokonać :) Również ustaliłam, że jeżeli na wadze zobaczę 52 kg to zjem paczkę sunbites'ów, które niedawno kupiłam. Leżą sobie u mnie w pokoju i dzięki nim mam jako tako dobrą motywację.
Również potrzebuję pomocy -  w niedzielę mój kuzyn wyprawia urodziny i będzie tort... Pytanie - jeść czy nie ? A jak nie to jak się z tego wymigać?

wtorek, 3 czerwca 2014

#2

Jest godzina 20, a ja do tej pory nic nie zjadłam. Nawet nie czuję głodu. Byłam dzisiaj bardzo zapracowana - 6 lekcji - około 14 powrót.. Później chwilkę siedziałam w domu i się szykowałam, a o 16 popędziłam na próbę z tańca. Tak - tańczę, ale tylko na kółku teatralnym. Od przyszłego roku planuję zapisać się z koleżanką na hip-hop. W każdym razie po 17 był występ i muszę przyznać, że w miarę dobrze mi poszło i w tańcu i w roli, którą odgrywałam.
Nie mam pojęcia czy teraz coś zjeść. Wykorzystać ten czas, że nie chce mi się czy jednak się "zmusić"? Wydaje mi się, że zjem jogurt naturalny z kilkoma pokrojonymi truskawkami. Oczywiście bez cukru :) A i czy zieloną herbatę mam pić zwykłą czy może być smakowa?

[edit]

Zjadłam jogurt naturalny i cztery średniej wielkości truskawki, które pokroiłam w małe części. Jest prawie 22, a co ja zrobiłam? Upiłam łyk zielonej herbaty, kiedy nagle spostrzegłam łuskany słonecznik na moim stoliku. I co dalej? Oczywiście po niego sięgnęłam, otworzyłam woreczek i wzięłam odrobinę między palec środkowy i wskazujący, a kciuk i pierwszy raz w życiu tak bardzo napawałam się słonecznikiem. Wydaje mi się nawet, że ogólnie jedzeniem. Czy słonecznik łuskany jest zły? Wie ktoś coś o nim? Ile ma kalorii ? W woreczku jest 0,29 kg, a ja zjadłam dosłownie odrobinkę z tego, więc wydaje mi się, że nie zaszkodził za bardzo. Czy on jest dobry jako przekąska?
Mój nowy, kluczowy cel : SAMOKONTROLA.
Nie mogę sobie pozwolić na wszelkie napady czy gigantyczną chęć kontynuowania posiłku. Muszę wyznaczyć granice i wiedzieć kiedy powiedzieć STOP.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

#1 Fat little pig

Cześć motylki ;)
Założyłam bloga, ponieważ totalnie brak mi motywacji.. mam 167 i ostatnio na mojej wadze wybiła straszna liczba, której dotychczas nigdy nie widziałam.. Mianowicie 55 kg co jest według mnie najstraszniejszą rzeczą pod słońcem, ponieważ jeszcze z miesiąc, może dwa temu ważyłam 53 kg. Raz udało mi się dobić do 51 kg. Potrzebuję pomocy, ponieważ w 2 miesiące chce zrzucić 4-5 kg. Tylko jak to zrobić? Nie mam pomysłu. Na razie chcę dotrzeć do pierwszego celu, a dopiero później myśleć o dalszych losach mego ciała. Kompletnie nie odnajduję się w tych wszystkich kaloriach etc. więc gdyby któraś z was mogła mi pomóc byłabym wdzięczna :) Bardzo potrzebuję wsparcia więc proszę piszcie na gg ; 50817815 :)